28 lutego 2016, 11:00
Babcia jest repatriantką ze wschodu,obecnych terenów ukrainy,jedna jej siostra została tam ,wyszła za ukraińca,niestety już nie żyje,ale nie o tym miałam pisać.Język mowy pomieszany był z ukrainskim i wyszły z tego tak śmieszne słowa,że zawsze mieliśmy ubaw jak babcia mówiła do dziadka-ty babbaryło-z racji tego,że dziadek był nieco przy kości,a jak bracia mamy szli na imprezy mówiła-wymaściguje się ,wypachniuczy i na hyt-Jeden z braci mamy często wyjeżdzał do pracy w innych miastach no niestety po jego powrotach wiecznie musiałam stać przy jego łóżku i śpiewać -wróć synu wróć z daleka ,wróć synu wróć ojciec czeka-pieśn o synu marnotrawnym,ale on w niedługim czasie znowu wyjeżdzał,a wtedy potrzeba było rąk do pracy na roli nawet ja pomagałam w młockach,deptaniu siana,przesypywaniu zboża.Mój tato wówczas był traktorzystą w kołku rolniczym,wiec w żniwa wracał pózna nocą ,dlatego też często woziłam mu na pola obiady.Ludzie wtedy byli tak szczerzy ,że wszedzie częstowali wódką i najczęściej swojską,dlatego mój ojciec się rozpił,a zawsze jak był piany lubił duużooo mówić nawet po kilka razy jedno i to samo i właśnie to ja musiałam go prowadzić spać i wiecznie słuchać jego pijackiej gatki ,dlatego tak myślę nigdy nie potrafiłam sobie znaleść odpowiedniego faceta.Byly czasy komuny wszystkiego brakowało w sklepach.Jak to dobrze ,że wtedy mieliśmy świnie a z nich mieso i pyszna kiełbasę,jadło się smalec z ogórkiem kiszonym ,bo wwłasne warzywa ,tez były .Babcia sama wypiekała chleb .Jadło sie jeszcze wtedy zdrowo bo swojskie.,ale juz po piwo wysylali mnie ,ktore wtedy lai do bańki lub innego naczynia ,ktore każdy przyniusł i o dziwo nie było wtedy problemu,że byłam dzieckiem ,wszyscy się znali więc dzieciom też sprzedawali.Pózniej nioslo się to piwo robotnikom. wynajętym w pole.Bylo biednie,ale weselej ,ludzie się częściej spotykali uśmiechali.cdn